środa, 10 maja 2017

Książki z katalogu


Niektórzy z was być może zwrócili uwagę na Facebooku, że niedawno powstał katalog „Fantastic Women Writers of Poland”, w którym zaprezentowano twórczość moją, Ewy Białołęckiej, Anety Jadowskiej, Agnieszki Hałas, Mary Kisiel–Małeckiej, Anny Kańtoch, Aleksandry Janusz–Kamińskiej, Martyny Raduchowskiej, Anny Nieznaj i Aleksandry Zielińskiej. Katalog został zaprezentowany na targach w Londynie i od tamtego czasu nieustannie knujemy, a rezultaty tego knucia być może będą znane za kilka miesięcy. Ja wielkich nadziei z przedsięwzięciem nie wiązałam – choćby dlatego, że nie mogę aplikować do kilku miejsc, do których uderzyły dziewczyny, ze względu na to, że prawa do Wiedźm są sprzedane – ale praca nad katalogiem była świetnym przeżyciem i liczę, że któraś książka ruszy w szeroki świat dzięki tej inicjatywie.

Dziś właśnie o tych książkach. Nie czytałam absolutnie każdej powieści, napisanej przez członkinie grupy, ale miałam przyjemność zapoznać się z większością. Poniżej parę słów o tych, które ujęły mnie szczególnie (nie są to wszystkie, które lubię, ale te, które z jakichś powodów mocno przypadły mi do serca). Kolejność przypadkowa. Powieści są bardzo różnorodne, więc sądzę, że każdy fan fantastyki może znaleźć coś dla siebie…

Asystent czarodziejki i Utracona Bretania – Aleksandra Janusz
Vincent Thorpe to zwyczajny facet. Pracuje, wkrótce ma przejść na emeryturę oraz poślubić swoją ukochaną, malarkę Amadine. Jedyna rzecz nieco niezwykła, to jego pracodawczyni – Vincent bowiem jest asystentem czarodziejki, potężnej i ekscentrycznej Szalonej Meg.
Wizja spokojnej emerytury szybko jednak odpływa w niebyt, gdy Szalona Meg i jej przyjaciółka Belinde znikają. Vincent, uczennica Belinde, młoda Liliana oraz Amadine ruszają na poszukiwania czarodziejek, które tymczasem zostają wplątane w wielki konflikt w Bretanii – części ich świata, która została utracona wieki temu na skutek magicznej katastrofy. I podążyła zupełnie inną ścieżką rozwoju…
O „Asystencie czarodziejki” tak naprawdę ciężko napisać coś konkretnego i jednocześnie nie zaspojlerować. W obu książkach (bo „Asystent” i „Utracona Bretania” są ze sobą tak powiązane, że ciężko mówić o jednej części, bez wspominania o drugiej)mamy mnogość wątków, mnóstwo akcji i wielu bardzo różnorodnych bohaterów. Autorka bawi się klasycznymi motywami fantasy, przedstawiając je jednak w nowatorski sposób (czarodzieje jako naukowcy ubiegający się o granty, potężny mag, który tak naprawdę jest najzwyklejszą osobą pod słońcem). 
Okładka podoba mi się, bo nawiązuje do fabuły.

A tutaj bardzo ładny fanart ze strony autorki (notkostrony):
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1IiLgThvI1IHlcudz6N_KglmxBWtgS4-Jsg1DzwRsxbjAdOrAf95oLqINsVcGtbFVcev7V58xqPdLmoOU_V9FcE_EUqnvKurwxZJ5irR_NYwcwbCNWQwIssKBXji0_bFlLSLJk2GQxXk/s1600/meg_vince.jpg

Nomen omen – Marta Kisiel
Salka ma szczerze dość swojej szalonej rodzinki i emigruje do Wrocławia. Czy była to szczęśliwa decyzja? Trudno stwierdzić, skoro zamieszkuje w dziwnym domu, należącym do bardzo niezwykłych, starszych pań, w telefonach słychać głosy, po mieście zaczyna grasować morderca, a rodzony brat Salki usiłuje utopić ją w rzece…

„Nomen omen” przeczytałam niedawno i z wielką przyjemnością. To książka, którą można chyba podciągnąć po urban fantasy – akcja dzieje się we współczesnym Wrocławiu i pojawia się odrobina magii. „Nomen omen” jest pozycją bardzo lekką, zabawną i przyjemną. Nie dla wielbicieli wielkich, skomplikowanych fabuł, ale idealną, jeśli szukamy miłej lektury na dwa, trzy wieczory.
Bardzo podoba mi się też okładka!

Łzy Mai – Martyna Raduchowska
Niedaleka przyszłość. O losie człowieka obecnie nie decyduje talent ani ciężka praca, a to, czy może pozwolić sobie na kosztowne modyfikacje, udoskonalające ciało, ale zapewniające też takie atrakcje jak dostępy do ogromnych baz danych czy polepszające umiejętności społeczne. Jared Quinn po dwóch latach rekonwalescencji powraca do pracy w policji i odkrywa, że jego zdolności właściwie nie są już potrzebne. Przynajmniej do chwili, w której pojawia się zabójca zdolny do wyłączania nowoczesnych gadżetów…
Nie szaleję za cyberpunkiem, ale ta książka przypadła mi do gustu. Wizja przyszłości z jednej strony piękna, z drugiej przerażająca i całkiem prawdopodobna – jeśli masz pieniądze na modyfikacje, możesz zajść daleko, jeżeli nie… trudno, nie nadążasz za światem. Ciekawy główny bohater z zaczątkami paranoi, dobry styl, wciągająca fabuła.
Dla mnie doskonały dowód na to, że twierdzenie, że kobiety nie piszą dobrego science-fiction to bzdura;)

Olga i osty – Agnieszka Hałas
O tej książce też już pisałam wcześniej parę słów. „Olga i osty” wymyka się kwalifikacji gatunkowej. To trochę powieść obyczajowa, trochę urban fantasy, trochę klasyczne fantasty, a trochę realizm magiczny. Nie umiałabym przypisać jej jednej łatki.
„Olga zostaje gospodynią czarodzieja w magicznej krainie.” Ilekroć próbuję streścić jakoś fabułę tej książki, nasuwa mi się najpierw to zdanie. Ale to nie jest opowieść o przygodach w magicznej krainie – zwłaszcza, że Olga miała życie przed nią, i ma je potem, gdy już ją opuszcza. To historia o radzeniu sobie z rzeczywistością, ze stratą, o możliwych drogach, o szarości codziennego życia i o depresji. To pięknie napisana, wzbudzająca emocje opowieść, na którą można spoglądać na różne sposoby.
Ilekroć patrzę na tę okładkę, mam mieszane uczucia. Z jednej strony uważam, że jest ładna. Z drugiej nie jestem pewna, czy zachęca przeciętnego czytelnika do kupna... Zwłaszcza, że tu bardzo trudno określić ostateczną grupę docelową.


Wiedźma.com.pl – Ewa Białołęcka
O tej książce tylko parę słów, bo lubię ją za bardzo, żeby o niej nie wspomnieć, ale nie jest już niestety dostępna w sprzedaży. Raszka dziedziczy domek na zapadłej wsi. A gdy przyjeżdża go obejrzeć, odkrywa, że przy okazji odziedziczyła po przodkach coś jeszcze – między innymi zdolność widzenia duchów.
Tę książkę po prostu się połyka;)

A tak poza tym…
…skoro już o książkach autorek z grupy, chyba nie będzie dziwne, jeśli wspomnę (po raz kolejny już) o Spalić wiedźmę i Sonacie dla motyla. Ta pierwsza to urban fantasy, dla wielbicieli lekkiej fantastyki, wiedźm i krakowskich realiów. I którym nie przeszkadza, że bohaterka to w gruncie rzeczy osoba mało przyjemna, nielubiana przez otoczenie. Ta druga to powieść obyczajowa – o rodzinnych więzach i o tym, jak łatwo można wiele przegapić przez uprzedzenia czy wyolbrzymianie pewnych spraw.
Na wszelki wypadek dodam, że żadna z tych książek nie jest romansem. Bo potem niektórzy są rozczarowani^^.
Liczę na to, że w ciągu kilku miesięcy do tej listy dołączy także Wiedźma Jego Królewskiej Mości.



Zachęcam też do zerknięcia na pozostałe książki dziewczyn z grupy. Między innymi Aneta Jadowska niedawno wydała „Akuszera bogów”, dużą popularnością cieszy się „Przypadek Alicji” Oli Zielińskiej, a wielbiciele science-fiction bliskiego zasięgu mogą zerknąć na „Błąd warunkowania” Anny Nieznaj, pośród licznych książek Ani Kańtoch też prawie każdy znajdzie coś dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz