sobota, 14 stycznia 2017

Lustrzany świat

Mam wrażenie, że bardzo wiele osób myślących o pisaniu, zwłaszcza młodych*, ma następującą wizję przebiegu swojej pisarskiej kariery: pierwszy raz w życiu siądą do pisania, stworzą świetną powieść, wydawcy będą się o nią bić, a potem ta stanie się bestsellerem. A później, jeśli wydawcy jednak powieści nie chcą – to albo się nie znają, albo rynek nie daje żadnych szans debiutantom. Prawda jest taka, że chociaż zdarzają się jednostki genialne, które od razu piszą na publikowalnym poziomie, to w większości przypadków umiejętność znośnego pisania trzeba w sobie wyćwiczyć. Tak samo, jak w każdej innej dziedzinie – ktoś może mieć prawdziwy talent do tańca, śpiewu, gry na instrumencie, ale bez ćwiczeń się nie obejdzie. Marzycie o wydaniu książki? Startujcie do wydawnictw, owszem. Ale przede wszystkim po prostu piszcie po to, by doskonalić warsztat. Czytajcie swoje stare teksty i myślcie nad tym, w jaki sposób można byłoby uczynić je lepszymi.

Gdy byłam dzieckiem, zapisywałam zeszyty bzdurnymi historyjkami. Jako nastolatka odkryłam fora literackie – i to był chyba mój prawdziwy początek zabawy z pisaniem. Czytałam, co pisali inni, czytałam komentarze do tekstów, sama tworzyłam różne drobiazgi, opowiadania i fanfiction, pisałam opowiadania na zadany temat w różnych akcjach i pojedynkach, a potem wrzucałam je w otchłań Internetu. Oczywiście, większość z tych tekstów nie była najlepsza, ale sporo się nauczyłam, i podczas pisania, i czytając komentarze do nich. Każdemu, kto myśli o pisaniu, czy poważnie, czy tylko dla zabawy, polecam coś takiego.

Skąd wzięły mi się te przemyślenia? Ostatnio weszłam na forum, którego nie odwiedzałam dobre dwa lata. I znalazłam bardzo stary tekst, do którego wciąż mam sentyment. Bo to tekst o baśniach. Zawsze lubiłam baśniowe motywy, co chyba widać w Wiedźmie. Nie oczekujcie tylko cudów, jak widać został opublikowany na tym forum w 2009 roku – kiedy go tworzyłam, miałam osiemnaście lat.


* Obserwuję to zjawisko na blogach, fanpage'ach, a nawet w wiadomościach, które dostaję ja czy które pokazują mi znajomi. Osoby, które same przyznają, że nigdy nie napisały nawet zdania, nagle chcą wydać książkę - i pytają, jak to zrobić, święcie przekonane, że gdy już coś napiszą, to będzie Prawdziwe Dzieło. Kilkunastoletnie dziewczynki tworzą pierwszą "książkę" i rozpaczają, że wydawnictwo jej nie chcą. Mam wrażenie, że to mocno się zmieniło na przestrzeni ostatnich lat - kiedy dużo młodych osób uczyło się pisać na blogach czy forach internetowych właśnie. Może podziałał marketing wydawnictw typu vanity, przekonujących, że każdy tekst zasługuje na wydanie?