wtorek, 12 kwietnia 2016

Polecanki kwietniowe




Jak zwykle w zeszłym miesiącu obiecałam sobie, że nie wydam znów majątku na książki – i jak zwykle oczywiście nic z tego nie wyszło. Tym samym na moje półki w ostatnich tygodniach trafiły „Olga i osty”, „Diabli nadali”, „Panie z Cranford”, „Rozważna i romantyczna”, „Idź i czekaj mrozów”, „Pan Darcy nie żyje”,„Tajemnica diabelskiego kręgu”, "Naznaczeni błękitem" (brakowało mi pierwszego tomu) i "Wody głębokie jak niebo". Pomyślałam, że skoro już tak hurtowo książki kupuję, mogę od razu polecić kilka lektur, które ostatnio czytało mi się najlepiej.


„Olga i osty” – Agnieszka Hałas
Agnieszkę Hałas pewnie niektórzy kojarzą jako autorkę tekstów o czarnym magu, Krzyczącym w Ciemności. „Olga i osty” zupełnie ich nie przypomina, choć klimat może czasem budzić pewne skojarzenia z opowiadaniami „piekielnymi” autorki.
Pokochałam „Olgę” przed wszystkim za styl i cudowny klimat. W drugiej kolejności – za wielowarstwową (dosłownie, bo dostajemy wycinki jakby kilku alternatywnych rzeczywistości), sprawnie skonstruowaną fabułę, za symbolikę i za bardzo prawdziwych bohaterów, którzy zmagają się z problemami, jakie większości ludzi nie są obce.
Jedni „Olgę i osty” uznają za fantastykę. Dla innych pewnie będzie to powieść obyczajowa z rozbudowanymi metaforami, gdzie życie codzienne miesza się do pewnego stopnia ze snem. Ciężko napisać o tej książce coś, co odda jej treść i jednocześnie nie będzie ogromnym spojlerem. Wiem tez, że nie jest to powieść dla każdego. Niemniej szczerze polecam chociaż przeczytać fragmenty (i nie zniechęcić się prologiem, mnie się podobał, ale kogoś może pewnie skołować) i przekonać się, czy nie ma się ochoty na więcej.



„Pan Darcy nie żyje” – Magdalena Knedler
Książka z gatunku „łatwa, lekka i przyjemna”. Nie dla wielbicieli poważnych, ambitnych, głębokich lektur, ale idealna dla kogoś, kto ma ochotę na sympatyczny kryminał. Sięgnęłam po nią, ponieważ uwielbiam „Dumę i uprzedzenie” i nie żałuję (choć „Dumę i uprzedzenie” w gruncie rzeczy mógłby zastąpić dowolny inny film). Lekki styl, bohaterowie, którzy okazują się trochę inni, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, szczypta humoru. Polubiłam Zoe i Oscara, podobały mi się niektóre motywy (jak aktor, którego nikt, ale to absolutnie nikt nie widzi w danej roli, czy w ogóle martwy pan Darcy). Niektóre wielkie tajemnice bohaterów były dla mnie nieco naciągane, ale nie zepsuło mi to przyjemności z czytania. Idealna lektura do pociągu. Poza tym tak ładnie wydane, że warto to mieć na półce.



„Okup krwi” i „Order” – Marcin Jamiołkowski
Na moją półkę „Order” trafił w lutym, stąd nie jest wymieniony na górze. Cykl o Herbercie Kruku to coś dla fanów urban fantasy (najlepiej urban fantasty nie będących romansami paranormalnymi). Ciekawy system magii (na przykład magicznie dostępu do mieszkania może bronić taśma policyjna), parę ładnych motywów (jak Złota Kaczka powracająca do Warszawy), czary na ulicach współczesnej Warszawy. Mnie osobiście bardziej podobał się „Order”, w którym Herbert jest już obrońcą stolicy. Wszystko wydawało mi się jaśniejsze, lepiej uporządkowane. Spotkałam się jednak z opiniami, że to „Okup krwi” jest lepszy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz