wtorek, 15 marca 2016

Romans, którego nie było



Jestem daleka od pogardy wobec gatunku paranormal romance czy wątków romantycznych w literaturze w ogólności. Wszystko zależy od tego, na ile strawnie są one podane – na przykład romans w „Zmierzchu” uważam za żenujący, a już to, co działo się w „Pamiętnikach wampirów” czy serii o Sookie Stackhouse szczerze mnie załamało. Za to w książkach Ilony Andrews jakoś romanse nie psuły mi odbioru całości, ba, nawet lubiłam wątek Currana. Na przykład u Cassandry Clare też jakoś mi nie przeszkadzały (przynajmniej w dwóch pierwszy tomach, później to trochę inna bajka) i to pomimo tego, że w pewnym momencie mapka związków w uniwersum Nocnych Łowców kojarzyła mi się z Modą na sukces. Romanse w książkach fantastycznych zwykle zaczynają mnie drażnić dopiero, gdy wychodzą na pierwszy plan, spychając na bok wszystkie inne wątki, a bohaterowie nie mogą przeżyć paru godzin, by nie wyznać sobie w patetycznych słowach, ile do siebie znaczą.

Przyznam jednak, że od dawna tęskniłam za książką urban fantasy, w której uczucia bohaterki do jakiegoś tajemniczego, przystojnego i najlepiej bogatego mężczyzny nie będą stanowić jednego z najważniejszych wątków. Nie sądziłam, że taką książkę znajdę, bo bądźmy szczerzy – paranormal romance są zwyczajnie popularne, a mężczyzna, o jakim śnią nastolatki, partnerujący głównej bohaterce, gwarantuje wzrost liczby fanek. O dziwo, znalazłam: taką książką jest na przykład „Okup krwi” czy „Dom Wschodzącego Słońca”. Za taką uważam też do pewnego stopnia „Olgę i osty”, bo chociaż wątek romansowy się pojawia, to pozostaje na dalszym planie i w niczym nie przypomina tych, jakie zwykle serwują autorki paranormali.

Do czego zmierzam? Ano do tego, że choć opis i okładka zdają się niektórym sugerować coś innego, „Spalić wiedźmę” jest urban fantasy. To zdecydowanie nie paranormal romance. Dość często zastanawiałam się, czy potencjalne czytelniczki, spodziewające się romansów, nie poczują się lekturą rozczarowane. Parę osób zresztą pisało do mnie, wyrażając żal, że na kartach powieści nie pojawił się żaden „przystojny czarownik”, który mógłby zdobyć serce głównej bohaterki. Ba, sugerowano mi, że ktoś taki mógłby pojawić się w kolejnej części, zostałam też zapytana, dlaczego tak paskudnie pominęłam wszelkie tego typu wątki… Rzecz w tym, że moim zdaniem romans nie zawsze pasuje do fabuły i bohaterki. A na pewno nie pasuje on do fabuły „Spalić wiedźmę”.

Gdy nad miasto, w którym mieszkasz nadciąga zagłada, a ty jesteś dorosłą kobietą, w dodatku doskonale świadomą zagrożenia, gdy brakuje ci doby na zajęcie się wszystkimi problemami, zazwyczaj zakochiwanie się i randki to ostatnia rzecz, o jakiej myślisz. Bądźmy też szczerzy, żaden przystojny czarownik o zdrowych zmysłach nie zapałałby ni z tego ni z owego romantyczną miłością do ledwo poznanej czarownicy, która jest: nieprzyjemna, opryskliwa i przekonana, że zjadła wszystkie rozumy. Na spokojny, „normalny” związek w takich warunkach nie ma po prostu żadnych szans. Z kolei na powielanie kalki „spotykają się przy okazji ratowania świata i od razu czują do siebie niepowstrzymany pociąg, który zamienia się w Wielką, Jedyną Miłość” nie bardzo miałam ochotę. A i ciężko mi sobie wyobrazić tak niechętną innym osobę jak Sara, która ni z tego, ni z w owego traci głowę dla jakiegoś przystojniaka. O wewnętrznych przemianach pod wpływem uczucia nie ma mowy tym bardziej.

O dziwo, niektórzy, jak się okazało, właśnie ten brak romansu docenili. I jestem z tego powodu niesamowicie szczęśliwa! Cieszę się, że wbrew moim obawom książka z tego gatunku pozbawiona wątków romansowych, ma szansę czytelniczkom się spodobać. Oto przykład recenzji zwracającej uwagę właśnie na ten drobiazg:

3 komentarze:

  1. To niezwykłe wyróżnienie dla recenzenta, być docenionym przez autora (kłania się w pas i zamiata podłogę czarnym kapeluszem z piórem)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tamta recenzja bardzo mnie ucieszyła^^. Nie tylko dlatego, że była pochlebna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za docenienie mojej recenzji. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie i nie ukrywam, że również zaskoczenie, ponieważ całkiem niedawno rozpoczęłam swoją przygodę z recenzowaniem książek. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytać tak magiczną książkę i mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna niepowtarzalna historia. :)

    OdpowiedzUsuń