Rok 2018
zaczynam od lektury wydanych jakiś czas temu „Córek Wawelu” Anny Brzezińskiej.
Planuję w tym roku nadrobić trochę zaległości czytelnicze – ale czekam też na
wydanie paru nowych książek…
Każde martwe marzenie – Robert M. Wegner
Chyba nie
jestem odosobniona w swoim oczekiwaniu. Wprawdzie „Północ – Południe” i „Wschód
– Zachód” podobały mi się trochę bardziej niż kolejne dwa tomy (nie twierdzę,
że są złe – wręcz przeciwnie, po prostu to opowiadania mnie naprawdę
oczarowały), ale na piątą część cyklu czekam od dawna. Robert Wegner jest dla
mnie jednym z najlepszych polskich pisarzy i dawno żaden świat nie spodobał mi
się tak, jak wykreowane przez niego uniwersum. Premiera 30 czerwca.
Ukryta Forteca – Aleksandra Janusz –
Kamińska*
Twórczość Oli
Janusz odkryłam na studiach, gdy ktoś wspomniał mi, że kilka napisanych przeze
mnie tekstów kojarzy się mu z „Domem Wschodzącego Słońca”. Znalazłam tę
książkę, przeczytałam i chociaż nie pozbawiona wad, spodobała mi się na tyle,
że po latach sięgnęłam po „Asystenta czarodziejki”, otwierającego „Kroniki
Rozdartego Świata”. To zabawna powieść, w której autorka ciekawie wykorzystuje
pewne znane z fantasy schematy, stawiając je na głowie i kreuje naprawdę
sympatycznych, ludzkich bohaterów. „Ukryta Forteca” to na ten moment finalny
tom cyklu.
Mandala – Aleksandra Janusz – Kamińska
Mam nadzieję,
że ta książka też ukaże się w tym roku. Kontynuacja „Domu Wschodzącego Słońca”,
na którą czekałam gdzieś tak od dziewięciu czy ośmiu lat (autorka ukończyła go
dawno, niestety po drodze upadła Runa). Uwielbiam urban fantasy, więc polubiłam
magów z Farewell i cieszę się, że wreszcie powrócą.
Magia parzy – Ilona Andrews
Kontynuacja
„Magia kąsa”. Książka ukazała się już parę dni temu. Już ją czytałam, ale teraz
powoli kompletuję tomy, do niedawna niedostępne na polskim rynku. Jedna z
niewielu pozycji tego typu, którą naprawdę lubię (bo po tych wszystkich
wampirycznych romansach już traciłam nadzieję, że dostanę w ręce coś sensownego
urban fantasy z kobiecą bohaterką) – może dzięki lekkiemu stylowi i bohaterom,
może dlatego, że wątki romantyczne nie wypychają się nachalnie na pierwszy
plan, zmuszając wszystkie inne do schowania się w kącie. Na moją sympatię nie
wpływa nawet fakt, że pewnie gdyby głównej bohaterce zrobić test na Mary Sue,
wybiłaby wynikiem dziurę w suficie. I tak jakoś się ją lubi. Coś dla
wielbicieli urban fantasy i osób, których nie odstrasza pierwszoosobowa
narracja.
Czas złych baśni – Ewa Białołęcka
Dawno, dawno
temu, w kraju nad Wisłą, wydano pewien cykl, który przez lata nie doczekał się
zakończenia… Ale być może zakończenie pojawi się w tym roku. Przynajmniej taką
mam nadzieję, bo wedle informacji z profilu autorki, gotowa książka ma trafić
do wydawnictwa w wakacje.
„Kroniki
Drugiego Kręgu” to sympatyczny cykl fantasy, i dla młodzieży, i dla starszych
czytelników. Za opowiadania wchodzące w skład „Naznaczonych błękitem”,
pierwszego tomu serii, Ewa dostała dwa Zajdle. W tym roku cały cykl doczeka się
wznowienia i serdecznie zachęcam do sięgnięcia po przygody bandy młodych magów,
którzy nie mają ochoty dać się kontrolować magicznej starszyźnie. I nie bez
powodów. Ja sama czekam tylko na ten ostatni tom.
Powieść Mileny Wójtowicz
…która na razie
nie ma tytułu. Przyznaję, jestem jedną z tych osób, które czekają przede
wszystkim na kontynuację „Wrót” i „Załatwiaczki”, książek, które przeczytałam
lata temu i które przeczytałam z dużą przyjemnością. Autorka postanowiła jednak
zaserwować czytelnikom najpierw zupełnie nową powieść urban fantasy, a że od
dawna nie ukazało się nic nowego jej autorstwa, to właściwie każda jej książkę
przyjmę z radością…
Poza tym?
Chętnie się przekonam, czy „Toń” i „Trup na plaży i inne sekrety rodzinne”
okażą się książkami dla mnie. Ciężko mi powiedzieć, bo o „Toń” Marty Kisiel na
razie wiele nie wiem i ma być podobno zupełnie inną pozycją niż jej poprzednie
powieści (które bardzo lubię), a z kolei z twórczością Anety nie miałam za
wiele do czynienia (acz dostępny w necie rozdział pierwszy zapowiada się
przyjemnie). Na pewno zwrócę też uwagę na powieść Pawła Majki i książkę Radka Raka zapowiadane
wstępnie na 2018, o których też na razie wiele nie wiadomo. Mam także cichą
nadzieję na ciąg dalszy „Ciężko być najmłodszym”. Cieszą wznowienia "Demona luster" i "W mocy wichru", acz te pozycje znam, to i na nie jakoś szczególnie nie czekam.
Nie będzie też
chyba zaskoczeniem, jeśli powiem, że czekam na premiery moich książek:). Mam
nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i „Topienie Marzanny” ukaże się, zgodnie z
zapowiedziami, w marcu. Ostatecznie doszłam też do porozumienia w sprawie „Barw
jesiennego bluszczu” (choć w tym przypadku nalegano na zmianę tytułu na „Powrót
do Bluszczowego Dworku”), umowa ma podobno wkrótce do mnie trafić, można więc
liczyć, że i ta powieść będzie mieć premierę w 2018.