Jestem daleka od pogardy wobec
gatunku paranormal romance czy wątków romantycznych w literaturze w ogólności.
Wszystko zależy od tego, na ile strawnie są one podane – na przykład romans w
„Zmierzchu” uważam za żenujący, a już to, co działo się w „Pamiętnikach
wampirów” czy serii o Sookie Stackhouse szczerze mnie załamało. Za to w
książkach Ilony Andrews jakoś romanse nie psuły mi odbioru całości, ba, nawet
lubiłam wątek Currana. Na przykład u Cassandry Clare też jakoś mi nie przeszkadzały (przynajmniej w dwóch pierwszy tomach, później to trochę inna bajka)
i to pomimo tego, że w pewnym momencie mapka związków w uniwersum Nocnych
Łowców kojarzyła mi się z Modą na sukces. Romanse w książkach fantastycznych zwykle zaczynają mnie drażnić dopiero, gdy wychodzą na pierwszy plan, spychając na bok wszystkie inne wątki, a bohaterowie nie mogą przeżyć paru godzin, by nie wyznać sobie w patetycznych słowach, ile do siebie znaczą.
Przyznam jednak, że od dawna
tęskniłam za książką urban fantasy, w której uczucia bohaterki do jakiegoś
tajemniczego, przystojnego i najlepiej bogatego mężczyzny nie będą stanowić
jednego z najważniejszych wątków. Nie sądziłam, że taką książkę znajdę, bo
bądźmy szczerzy – paranormal romance są zwyczajnie popularne, a mężczyzna, o
jakim śnią nastolatki, partnerujący głównej bohaterce, gwarantuje wzrost liczby
fanek. O dziwo, znalazłam: taką książką jest na przykład „Okup krwi” czy „Dom
Wschodzącego Słońca”. Za taką uważam też do pewnego stopnia „Olgę i osty”, bo
chociaż wątek romansowy się pojawia, to pozostaje na dalszym planie i w niczym
nie przypomina tych, jakie zwykle serwują autorki paranormali.
Do czego zmierzam? Ano do tego,
że choć opis i okładka zdają się niektórym sugerować coś innego, „Spalić
wiedźmę” jest urban fantasy. To zdecydowanie nie paranormal romance. Dość
często zastanawiałam się, czy potencjalne czytelniczki, spodziewające się
romansów, nie poczują się lekturą rozczarowane. Parę osób zresztą pisało do
mnie, wyrażając żal, że na kartach powieści nie pojawił się żaden „przystojny
czarownik”, który mógłby zdobyć serce głównej bohaterki. Ba, sugerowano mi, że
ktoś taki mógłby pojawić się w kolejnej części, zostałam też zapytana, dlaczego
tak paskudnie pominęłam wszelkie tego typu wątki… Rzecz w tym, że moim zdaniem
romans nie zawsze pasuje do fabuły i bohaterki. A na pewno nie pasuje on do
fabuły „Spalić wiedźmę”.
Gdy nad miasto, w którym
mieszkasz nadciąga zagłada, a ty jesteś dorosłą kobietą, w dodatku doskonale
świadomą zagrożenia, gdy brakuje ci doby na zajęcie się wszystkimi problemami,
zazwyczaj zakochiwanie się i randki to ostatnia rzecz, o jakiej myślisz. Bądźmy
też szczerzy, żaden przystojny czarownik o zdrowych zmysłach nie zapałałby ni z
tego ni z owego romantyczną miłością do ledwo poznanej czarownicy, która jest:
nieprzyjemna, opryskliwa i przekonana, że zjadła wszystkie rozumy. Na spokojny,
„normalny” związek w takich warunkach nie ma po prostu żadnych szans. Z kolei
na powielanie kalki „spotykają się przy okazji ratowania świata i od razu czują
do siebie niepowstrzymany pociąg, który zamienia się w Wielką, Jedyną Miłość”
nie bardzo miałam ochotę. A i ciężko mi sobie wyobrazić tak niechętną innym
osobę jak Sara, która ni z tego, ni z w owego traci głowę dla jakiegoś
przystojniaka. O wewnętrznych przemianach pod wpływem uczucia nie ma mowy tym bardziej.
O dziwo, niektórzy, jak się
okazało, właśnie ten brak romansu docenili. I jestem z tego powodu niesamowicie
szczęśliwa! Cieszę się, że wbrew moim obawom książka z tego gatunku pozbawiona
wątków romansowych, ma szansę czytelniczkom się spodobać. Oto przykład recenzji
zwracającej uwagę właśnie na ten drobiazg:
To niezwykłe wyróżnienie dla recenzenta, być docenionym przez autora (kłania się w pas i zamiata podłogę czarnym kapeluszem z piórem)
OdpowiedzUsuńTamta recenzja bardzo mnie ucieszyła^^. Nie tylko dlatego, że była pochlebna.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za docenienie mojej recenzji. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie i nie ukrywam, że również zaskoczenie, ponieważ całkiem niedawno rozpoczęłam swoją przygodę z recenzowaniem książek. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytać tak magiczną książkę i mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna niepowtarzalna historia. :)
OdpowiedzUsuń